04.10.2004 :: 18:16
Wczoraj bylam na dworzu z Michalina i idziemy sobie droga...i patrzymy, i takie dzieciaki sie bily. No dobra...patrzymy i nagle z kaltki wybiega facet po piedziesiatce. biehnie szybko w strone dzieciakow...i nagle zuca sie na jednego z nich :| zaczal go dusic i rzucil go..tnz. popchnal na glebe. To bylo przerazajace..pozniej wzial z tlumu swojego synka i poszedl w strone klatki. Pozniej stojaca 1-talka z takim chlopakiem mowi: "dzieci sie nie bije" a gosciu zaczal ja wyzywac, chcial ja zbic gdyby nie dzieciak. Chlopak stajacy z dziewczyna zaczal" dlaczego pan tak mowi" a ten zaczal klanac itd. pozniej poszadl do klatki i sie uspokoilo. To bylo dramatyczne!!